czwartek, 25 września 2008

Zaksięgowana

trzy ostatnio księgi zrobiłam! w ciagu tygodnia chyba. Dziś była ostatnia. Z góry przepraszam za niefajne zdjecia, ale były robione telefonem, bo wciaż nie mogę sie zebrać na kupno dobrych baterii do aparatu, i robione były przy sztucznym świetle [co niestety wiiiidać ;)]  jednakże...






Na stonkową wymianę eko-toreb wytworzyłam z kolei coś takiego - Adalira, mam nadzieję, ze będzie dobrze służyć! :)

U mnie, ogólnie dobrze. Z nogą wszystko dobrze, męczy mnie tylko chodzenie o kulach, ah. Połowy szwów już nie mam, dugiej połowy pozbędę sie w środę.  wtedy jeszcze tak z tydzień... i będę chodzić ;) 

Nie mogę też doczekać się kiedy dostanę atececiaki z wymiany u Renny ;)będą na pewno super... :)

ołkej, lecę spać, jutro 7 lekcji, ale mam 2 okienka [wf ;p] 

Chi, w naprawdę dobrym humorku ;D

Candy u Costy...

... tym razem ;) 

ależ jakie Cuda ta Costa zaproponowała! no malinki! ;)

Costa mieszka  tutaj ;)

piątek, 12 września 2008

Co ostatnio najbardziej zaprzątało moją głowę ;)

A więc jestem! Wróciłam ze szpitala wczoraj. Noga ma się dobrze, ja zresztą też. Wprawdzie ciężko jest mi się przyzwyczaić do dwóch nowych koleżanek [tj. kul] ale daję radę. Po wszystkim mogę powiedzieć : tak, operacja halluksów jest bolesna, ale opłaca się pomęczyć się trochę, bo efekty są cudowne! Pochwalę także szpital - Akademicki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, na Borowskiej. Nowoczesne łóżka i meble, Przytulny wystrój, przez co nie czuje się takiej obcości. Przestronne korytarze, niestety mniej przestronne sale [choć na moją nie mogłam narzekać ;P) I bardzo miły personel, który serdecznie pozdrawiam ^^.

W poniedziałek rano stawiłam się w pokoju numer 5 gdzie dostałam skierowanie na badanie krwi w celu ustalenia grupy, oraz ogólnie, by wykonać wyniki ;P Cały poniedziałek właściwie sie nudziłam. We wtorek rano poczułam już adrenalinkę. Dostałam od pielęgniarki koszulę do przebrania [tutaj sobei pomarudzę, bo była bardzo wykrochmalona ;P] i premedykację, od której rzekomo miało mi się zakręcić w głowie. Niestety nic takiego nie poczułam, chociaż działanie tej tabletki przeniosło się na moje wypowiedzi - takie pierdoły gadałam, że głowa mała! ;D Następnie przewieziono mnie na łóżku [ nie mogłam już wstawać po przyjęciu tabletki] na sale operacyjną. Podczepili mi te śmieszne biedronki i zaczął pikać aparat, który mierzył moje serce, a do ręki wkuli mi weflon, po czym podłączyli do kroplówki. założyli mi też aparat mierzący ciśnienie, a na drugą rękę tego śmiesznego paluszka ;).

Pani anastezjolog kazała zwinąć mi się w embrion, a pani-z-niebieską-kreską-na-oczach potrzymała mnie, zebym się nie ruszyła. poczułam delikatne ukłucia w okolicach krgłosłupa, a potem mocniejsze ukłucie, przy którym mimowolnie się wzdrygnęłam. na szczęście było to już po najważniejszym ukłuciu, wiec nic się nei stało, uf. poczułam drętwienie w nogach, które było cholernie nieprzyjemym uczuciem, aż w końcu całkiem straciłam władzę w nogach. Co śmieszniejsze, przez pewien czas zdawało mi się że operują mi niewłaściwą nogę, bo czułam delikatne mrowienie w prawej nodze, a lewej nie czułam wcale, i wydawało mi się, że operują prawą ;).  Później okazało się, że podali mi jeszcze małą dawkę znieczulenia przy stopie [wygląda to, jakby ugryzł mnie wampir ^^']. Pani Anastezjolog zagadywała mnie, spytała też czemu nie wziełam sobie zadnych słuchawek [a bo ja wiedziałam, ze mogę?! ._.] Pamiętam że było mi bardzo zimno, i strasznie się trzęsłam, dlatego powiedziałam o tym anastezjolożce, która przykryła mnie takim śmiesznym kocykiem, którego dmuchało sie ciepłym powietrzem, które wylatywało przez dziurki w spodniej części koca, i fajnie grzało. Operacja się skończyła, pozszywali mnie, i wywieźli na tzw. 'sale budzeń' [z tym, ze ja nie spałam ;p]. poleżałam pod monitorem jeszcze kilkanaście minut, i wróciłam na salę, do Cioci i Mamy które na mnie czekały ;P

Później było odliczanie godzin do: przewrócenia się na bok, podłożenia sobie czegoś niezbyt wysokiego pod głowę, paru łyków picia, możliwości zjedzenia czegoś. wieczorem mogłam już siadać. Nastepnego dnia rano pozwolili mi wstac, i iść do łazienki. Nie macie pojęcia, jak człowiek po całym dniu leżenia ma ochotę wstać na nogi! ^^ potem pojechałam na rentgen, itd, itd... Kolejny dzień wiązał się z nauką chodzenia o kulach, bolesną dosyć, bo przecież rana jest wciąż świeza. a potem... do domku! ^________^

Tak było: [wtorek rano]


wtorek wieczorem [dzień operacji]


środa rano, po zmianie opatrunku po raz pierwszy :)

i teraz uwaga, bo to dla osób o mocnych nerwach. noga bez opatrunku :) ale otwieracie na własną odpowiedzialność!

*zdjęcie ocenzurowane >>*

Chi, szczęśliwa że już po wszystkim :)

sobota, 6 września 2008

Kartki z początku sierpnia, i ogromny leń

Jaki ze mnie dzisiaj leń! nie robię kompletnie nic, i jakoś mi z tym dobrze ;] Jedyne co robiłam dziś to włąśnie to:

Przeżyłam pierwszy tydzień w szkole, ba, było nawet fajnie ;] Nauczyciele nie są wcale tacy źli i potworni, jak wynikało z opowiadań jakimi raczyli nas koledzy ze starszych klas. Klasa również podoba mi się, i mam nadzieję, ze tak pozostanie ;)

Obiecałam wczesniej pokazać kartki [i nie tylko] jakie zrobiłam u Babci na początku sierpnia, oto one: