sobota, 11 października 2008

Come Back ;]

Oficjalnie mam trochę wolnego :) Prawie cały dzień spędziłam przed monitorem z simsami. Ta gra jest mega wciągająca, i nie da się jej oprzeć ;] Ale, mogłam sobie na to pozwolić, bo mamy łikend ^^

Dokładnie tydzień temu, w sobotę byłam na BACE.  to konwent mangi i anime. Zobaczyć tylu ludzi podobnych, równie zwariowanych jak ja, o tych samych zaineresowaniach było wyjątkowo magiczne ;) Znalazłam parę fajnych drobiazgów dla siebie na stołach, oraz odwiedziłam parę sal [m.in. DDR, Singstar]  Pozdrawiam wszystkich BAKOwiczów! v(^^)

Co do mojej nogi, to... ;)

Aha! możecie zazdrościć - Tata przywiózł mi z  Włoch zestawik brokatów i klej do nich - oj, szybko będa w użyciu!

Chi łikendowa, nawet bardzo! ^^

czwartek, 25 września 2008

Zaksięgowana

trzy ostatnio księgi zrobiłam! w ciagu tygodnia chyba. Dziś była ostatnia. Z góry przepraszam za niefajne zdjecia, ale były robione telefonem, bo wciaż nie mogę sie zebrać na kupno dobrych baterii do aparatu, i robione były przy sztucznym świetle [co niestety wiiiidać ;)]  jednakże...






Na stonkową wymianę eko-toreb wytworzyłam z kolei coś takiego - Adalira, mam nadzieję, ze będzie dobrze służyć! :)

U mnie, ogólnie dobrze. Z nogą wszystko dobrze, męczy mnie tylko chodzenie o kulach, ah. Połowy szwów już nie mam, dugiej połowy pozbędę sie w środę.  wtedy jeszcze tak z tydzień... i będę chodzić ;) 

Nie mogę też doczekać się kiedy dostanę atececiaki z wymiany u Renny ;)będą na pewno super... :)

ołkej, lecę spać, jutro 7 lekcji, ale mam 2 okienka [wf ;p] 

Chi, w naprawdę dobrym humorku ;D

Candy u Costy...

... tym razem ;) 

ależ jakie Cuda ta Costa zaproponowała! no malinki! ;)

Costa mieszka  tutaj ;)

piątek, 12 września 2008

Co ostatnio najbardziej zaprzątało moją głowę ;)

A więc jestem! Wróciłam ze szpitala wczoraj. Noga ma się dobrze, ja zresztą też. Wprawdzie ciężko jest mi się przyzwyczaić do dwóch nowych koleżanek [tj. kul] ale daję radę. Po wszystkim mogę powiedzieć : tak, operacja halluksów jest bolesna, ale opłaca się pomęczyć się trochę, bo efekty są cudowne! Pochwalę także szpital - Akademicki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, na Borowskiej. Nowoczesne łóżka i meble, Przytulny wystrój, przez co nie czuje się takiej obcości. Przestronne korytarze, niestety mniej przestronne sale [choć na moją nie mogłam narzekać ;P) I bardzo miły personel, który serdecznie pozdrawiam ^^.

W poniedziałek rano stawiłam się w pokoju numer 5 gdzie dostałam skierowanie na badanie krwi w celu ustalenia grupy, oraz ogólnie, by wykonać wyniki ;P Cały poniedziałek właściwie sie nudziłam. We wtorek rano poczułam już adrenalinkę. Dostałam od pielęgniarki koszulę do przebrania [tutaj sobei pomarudzę, bo była bardzo wykrochmalona ;P] i premedykację, od której rzekomo miało mi się zakręcić w głowie. Niestety nic takiego nie poczułam, chociaż działanie tej tabletki przeniosło się na moje wypowiedzi - takie pierdoły gadałam, że głowa mała! ;D Następnie przewieziono mnie na łóżku [ nie mogłam już wstawać po przyjęciu tabletki] na sale operacyjną. Podczepili mi te śmieszne biedronki i zaczął pikać aparat, który mierzył moje serce, a do ręki wkuli mi weflon, po czym podłączyli do kroplówki. założyli mi też aparat mierzący ciśnienie, a na drugą rękę tego śmiesznego paluszka ;).

Pani anastezjolog kazała zwinąć mi się w embrion, a pani-z-niebieską-kreską-na-oczach potrzymała mnie, zebym się nie ruszyła. poczułam delikatne ukłucia w okolicach krgłosłupa, a potem mocniejsze ukłucie, przy którym mimowolnie się wzdrygnęłam. na szczęście było to już po najważniejszym ukłuciu, wiec nic się nei stało, uf. poczułam drętwienie w nogach, które było cholernie nieprzyjemym uczuciem, aż w końcu całkiem straciłam władzę w nogach. Co śmieszniejsze, przez pewien czas zdawało mi się że operują mi niewłaściwą nogę, bo czułam delikatne mrowienie w prawej nodze, a lewej nie czułam wcale, i wydawało mi się, że operują prawą ;).  Później okazało się, że podali mi jeszcze małą dawkę znieczulenia przy stopie [wygląda to, jakby ugryzł mnie wampir ^^']. Pani Anastezjolog zagadywała mnie, spytała też czemu nie wziełam sobie zadnych słuchawek [a bo ja wiedziałam, ze mogę?! ._.] Pamiętam że było mi bardzo zimno, i strasznie się trzęsłam, dlatego powiedziałam o tym anastezjolożce, która przykryła mnie takim śmiesznym kocykiem, którego dmuchało sie ciepłym powietrzem, które wylatywało przez dziurki w spodniej części koca, i fajnie grzało. Operacja się skończyła, pozszywali mnie, i wywieźli na tzw. 'sale budzeń' [z tym, ze ja nie spałam ;p]. poleżałam pod monitorem jeszcze kilkanaście minut, i wróciłam na salę, do Cioci i Mamy które na mnie czekały ;P

Później było odliczanie godzin do: przewrócenia się na bok, podłożenia sobie czegoś niezbyt wysokiego pod głowę, paru łyków picia, możliwości zjedzenia czegoś. wieczorem mogłam już siadać. Nastepnego dnia rano pozwolili mi wstac, i iść do łazienki. Nie macie pojęcia, jak człowiek po całym dniu leżenia ma ochotę wstać na nogi! ^^ potem pojechałam na rentgen, itd, itd... Kolejny dzień wiązał się z nauką chodzenia o kulach, bolesną dosyć, bo przecież rana jest wciąż świeza. a potem... do domku! ^________^

Tak było: [wtorek rano]


wtorek wieczorem [dzień operacji]


środa rano, po zmianie opatrunku po raz pierwszy :)

i teraz uwaga, bo to dla osób o mocnych nerwach. noga bez opatrunku :) ale otwieracie na własną odpowiedzialność!

*zdjęcie ocenzurowane >>*

Chi, szczęśliwa że już po wszystkim :)

sobota, 6 września 2008

Kartki z początku sierpnia, i ogromny leń

Jaki ze mnie dzisiaj leń! nie robię kompletnie nic, i jakoś mi z tym dobrze ;] Jedyne co robiłam dziś to włąśnie to:

Przeżyłam pierwszy tydzień w szkole, ba, było nawet fajnie ;] Nauczyciele nie są wcale tacy źli i potworni, jak wynikało z opowiadań jakimi raczyli nas koledzy ze starszych klas. Klasa również podoba mi się, i mam nadzieję, ze tak pozostanie ;)

Obiecałam wczesniej pokazać kartki [i nie tylko] jakie zrobiłam u Babci na początku sierpnia, oto one:
















niedziela, 31 sierpnia 2008

...

Ostatnie minuty wakacji. Wakacji, które, mimo wszystko uważam za bardzo udane. Oprócz paru ostatnich incydentów, i, rzecz jasna, dnia 8.08.08. 

Oczywiście nadal uważam siebie za niesłowną, bo drugi rok z rzędu nie zrobiłam czegoś, co obiecałam sama sobie na początku wakacji, a mianowicie - pojechanie rowerem do Babci, której dom oddalony jest o 24 km od mojej miejscowości. Przepisuje to na przyszłoroczną wakacyjną listę ToDo. 

Z kolei parę rzeczy mi się udało. Nieistotne, że mój eks-chłopak okazał się palantem obmacującym się z dziewczynami na każdym kroku [mogłam się tego domyślać, niestety, byłam zaślepiona. Zapisać wielkimi, czerwonymi literami, coby nie zapomnieć dać mu w pysk.]. Mimo to, moje związki z facetami ruszyły trochę na przód. 

Co do mojej rzekomej nauki japońskiego, to owszem, coś tam posuwa się na przód. umiem trzy samogłoski. znów jestem niesłowna, co zaczyna mnie męczyć.

Podsumowując, całe wakacje przebimbałam. Ale dobrze mi z tym, bo prawdziwie odpoczełam.  Były dni, że nie robiłam naprawdę NIC. Mimo tego, ze zazwyczaj dostawałam za to opiernicz od Matmana ;].

Teraz, kiedy siedzę z pomalowanymi paznokciami, wyregulowanymi od niechcenia brwiami, z nogami załozonymi na parapet, czuję, że zaczyna się nowy okres w moim, krótkim jak do tej pory, życiu. Mam nadzieję, że liceum nie odmieni mnie. A nawet jeśli, to na dobre. Że znajdę kogoś, kto oprócz pustki ma coś w głowie, i że nadal z Kizą będziemy ''Starać sie ulepszać świat, nawet jeśli miałby taki być jedynie w naszych oczach". Bo na niej szczególnie mi zależy. Na jej zaufaniu, przyjaźni, pomocy, i możliwości ofiarowania siebie, dla niej - bo wiem, że jest tego warta. Czas spędzony przy niej nei jest stracony. I wiem, ze ona myśli tak samo... ;]. 

Dobra, trochę z siebie wyrzuciłam. Obiecuje że kolejna notka bedzie pokazywała jakieś moje wytwory, bo trochę zbyt pusto tutaj, nie uważacie? ^^'

Chi, z dość dziwnym uczuciem, jak na początek roku szkolnego.

ps. a włosy śmierdzą mi acetonem, bo postanowiłam odświerzyć czerwień na nich. kurcze, czy to zawsze tak musi jechać? *naburmusz*

środa, 27 sierpnia 2008

Nie żebym...

... się obijała. Szkoła się zbliża, trzeba było wszystko przygotować. Tymbardziej, ze termin mojego pobytu w szpitalu się przeniósł na 8.09. 

jakoś żyję. czasami z myślą "oby do jutra" lub "żeby ta noc już minęła" kiedy nie mogę spać. boję się. ten strach jest dziwny, bo łączy się z podnieceniem. czasami jest nawet dość miły...

[mimo tego, ze się nie odzywam - pamiętam o wszystkich wymianach i poczyniam w tym kierunku małe, ale zawsze, kroczki. ;)]

czwartek, 14 sierpnia 2008

heloł ;]

wróciłam z nowym wytworkiem - reszta moich wyjazdowych wytworów gdy je odiorę od Babci ;] bo ie wzięłam ich teraz ^^.
jest to mały zestawik, taki trochę egoistyczny. Moje zdjęcie, które lubię bardzo, zrobione przez Koji. [;x] oprawione w ramkę w lubych kolorach, a do tego pojemnik na karteczki do zapisków. To wszystko przyozdobiło dzisiaj mój warsztat, i jest powodem nieschodzącego z mojej twarzy uśmiechu [jako jedno z wielu]






a takie ID zrobiłam sobie na deviantart'a ;]

żegnam się, bo dzisiaj nie mam głowy to tworzenia jakiś wyniosłych notek, moja elokwencja jest równa zeru. ;]

czwartek, 7 sierpnia 2008

Prezencik i scrapWalizka

Hej ;)
Jako że wybieram się dzisiaj do babci, i nie będzie mnie około do 16 sierpnia, stwierdziłam że nie przeżyje bez scrapowania. Zorganizowałam sobie zatem walizkę [taką jak noszą biznesmeni ;)] i ułożyłam najpotrzebniejsze drobiazgi do scrapowania i biżuterkowania ;P tak właśnie ona wygląda: [przepraszam za słabe zdjęcia, ale aparat padał ;P]

















Ostatnio, nasza kochana Kasia miała urodziny. Z tej właśnie okazji wykombinowałam dla niej karteczkę i kolczyki ;) w kolorze fioletowym :)

Dziś przyszła do mnie paczuszka od Kamilci, w której znalazłam ćwieki [moje pierwsze w życiu!] i puncher kwiatuszka - Kamiluś, dziękuję!! *hughughug* [skarby juz widać na zdjęciach scrapwalizki - zajęły honorowe miejsca ;p]

a na koniec mała zajaweczka...