A więc jestem! Wróciłam ze szpitala wczoraj. Noga ma się dobrze, ja zresztą też. Wprawdzie ciężko jest mi się przyzwyczaić do dwóch nowych koleżanek [tj. kul] ale daję radę. Po wszystkim mogę powiedzieć : tak, operacja halluksów jest bolesna, ale opłaca się pomęczyć się trochę, bo efekty są cudowne! Pochwalę także szpital - Akademicki Szpital Kliniczny we Wrocławiu, na Borowskiej. Nowoczesne łóżka i meble, Przytulny wystrój, przez co nie czuje się takiej obcości. Przestronne korytarze, niestety mniej przestronne sale [choć na moją nie mogłam narzekać ;P) I bardzo miły personel, który serdecznie pozdrawiam ^^.
W poniedziałek rano stawiłam się w pokoju numer 5 gdzie dostałam skierowanie na badanie krwi w celu ustalenia grupy, oraz ogólnie, by wykonać wyniki ;P Cały poniedziałek właściwie sie nudziłam. We wtorek rano poczułam już adrenalinkę. Dostałam od pielęgniarki koszulę do przebrania [tutaj sobei pomarudzę, bo była bardzo wykrochmalona ;P] i premedykację, od której rzekomo miało mi się zakręcić w głowie. Niestety nic takiego nie poczułam, chociaż działanie tej tabletki przeniosło się na moje wypowiedzi - takie pierdoły gadałam, że głowa mała! ;D Następnie przewieziono mnie na łóżku [ nie mogłam już wstawać po przyjęciu tabletki] na sale operacyjną. Podczepili mi te śmieszne biedronki i zaczął pikać aparat, który mierzył moje serce, a do ręki wkuli mi weflon, po czym podłączyli do kroplówki. założyli mi też aparat mierzący ciśnienie, a na drugą rękę tego śmiesznego paluszka ;).
Pani anastezjolog kazała zwinąć mi się w embrion, a pani-z-niebieską-kreską-na-oczach potrzymała mnie, zebym się nie ruszyła. poczułam delikatne ukłucia w okolicach krgłosłupa, a potem mocniejsze ukłucie, przy którym mimowolnie się wzdrygnęłam. na szczęście było to już po najważniejszym ukłuciu, wiec nic się nei stało, uf. poczułam drętwienie w nogach, które było cholernie nieprzyjemym uczuciem, aż w końcu całkiem straciłam władzę w nogach. Co śmieszniejsze, przez pewien czas zdawało mi się że operują mi niewłaściwą nogę, bo czułam delikatne mrowienie w prawej nodze, a lewej nie czułam wcale, i wydawało mi się, że operują prawą ;). Później okazało się, że podali mi jeszcze małą dawkę znieczulenia przy stopie [wygląda to, jakby ugryzł mnie wampir ^^']. Pani Anastezjolog zagadywała mnie, spytała też czemu nie wziełam sobie zadnych słuchawek [a bo ja wiedziałam, ze mogę?! ._.] Pamiętam że było mi bardzo zimno, i strasznie się trzęsłam, dlatego powiedziałam o tym anastezjolożce, która przykryła mnie takim śmiesznym kocykiem, którego dmuchało sie ciepłym powietrzem, które wylatywało przez dziurki w spodniej części koca, i fajnie grzało. Operacja się skończyła, pozszywali mnie, i wywieźli na tzw. 'sale budzeń' [z tym, ze ja nie spałam ;p]. poleżałam pod monitorem jeszcze kilkanaście minut, i wróciłam na salę, do Cioci i Mamy które na mnie czekały ;P
Później było odliczanie godzin do: przewrócenia się na bok, podłożenia sobie czegoś niezbyt wysokiego pod głowę, paru łyków picia, możliwości zjedzenia czegoś. wieczorem mogłam już siadać. Nastepnego dnia rano pozwolili mi wstac, i iść do łazienki. Nie macie pojęcia, jak człowiek po całym dniu leżenia ma ochotę wstać na nogi! ^^ potem pojechałam na rentgen, itd, itd... Kolejny dzień wiązał się z nauką chodzenia o kulach, bolesną dosyć, bo przecież rana jest wciąż świeza. a potem... do domku! ^________^
Tak było: [wtorek rano]

wtorek wieczorem [dzień operacji]

środa rano, po zmianie opatrunku po raz pierwszy :)

i teraz uwaga, bo to dla osób o mocnych nerwach. noga bez opatrunku :) ale otwieracie na własną odpowiedzialność!
*zdjęcie ocenzurowane >>*
Chi, szczęśliwa że już po wszystkim :)